Martyna Raduchowska „Spektrum”, czyli nowe-stare SF [recenzja]

Martyna Raduchowska długo kazała czekać na kontynuację świetnych Łez Mai, cyberpunkowego SF połączonego z kryminałem noir. I trochę się na kontynuacji zawiodłam.

Pierwszy tom podobał mi się niemożebnie. Porozpływałam się nad nim m.in. w recenzji na Polterze. Gdy ukazał się kolejny, Spektrum, kupiłam z miejsca, ale musiał odczekać swoje na półce.

Przypomnę: Łzy Mai skupiały się na postaci Jareda Quinna, policjanta, który przeżył niemal śmiertelne rany, ale okupił to częściową cyborgizacją. O swój wypadek i przemianę oskarża Maję, ex-współpracowniczkę i androida, która zniknęła, gdy on leżał w szpitalu. Głównym wątkiem było poszukiwanie seryjnego mordercy androidów i ludzi, o które to zbrodnie Jared częściowo obwinia Maję, a częściowo – siebie.

spektrum raduchowska

Spektrum Raduchowska opowiada nam nieomal tę samą historię, ale z perspektywy Mai – powieść kończy się prawie w tym samym fabularnie miejscu, w którym zakończyła się część poprzednia. Na rozwiązanie zagadki seryjnego zabójcy przyjdzie nam poczekać.

Samo to może skonsternować – spodziewaliśmy się przecież ciągu dalszego po drażniącym cliffhangerze. Niby interesująco jest poznać przebieg wydarzeń, które spowodowały u Quinna do dziwne efekty psychologiczne, omamy i paranoję, a przy tym doprowadziły go do dołączenia do ekipy złożonej z psioników. Jednocześnie Raduchowskiej nie udało się tego opisać zbyt ciekawie, głównie za sprawą pojawiających się co kilka-kilkanaście stron ekspozycji, w których Maja objaśnia, jak funkcjonują androidy policyjne, jak są traktowane, jak działa narkotyk/lek reinforsyna itp. Dopiero w dalszej części książki, gdy mamy do czynienia z opisem wydarzeń już za Murem, narracja jest znośniejsza.

4503_eaa0_520

Mam wrażenie, że w Spektrum Raduchowska skupiła się na kwestiach społecznych – jak w SF starszej daty. Opisuje tu w nieomal naturalistyczny sposób ludzki lęk przed maszynami, częściowo spowodowany przez Dolinę Niesamowitości, dołączając do niego całkiem realne dzisiaj kwestie: automatyzacji produkcji, masowego bezrobocia wywołanego tanią pracą maszyn, pogłębiające różnice społeczne prowadzące do rozwarstwienia klasowego, narastającego ubóstwa i braku szans na utrzymanie. Robi to dość bezpośredni, podając nam te problemy na tacy. Nie zabrakło też kwestii człowieczeństwa i okrucieństwa ludzi, prezentowanej głównie na zasadzie „my kontra oni”, gdzie człowiek znęca się nad nie-człowiekiem. To dość powszechny motyw.

Dorzuca do tego kwestię ochrony danych i prywatności, ciągle naruszanej przez firmy marketingowe, które coraz agresywniej obecne są w przestrzeni publicznej i personalizują przekaz pod konkretnego odbiorcę – temat w tej formie rzadko obecny w SF, częściej podgryzany przez autorów od strony hakowania czy ingerencji korporacji w życie jednostek. To akurat ciekawy, aczkolwiek marginalny wątek.

interesting

Ogółem w Spektrum dzieje się dużo, ale niewiele ciekawego. Fajnie, że autorka wraca do tradycji zaangażowanego science fiction, słabiej, że nie do końca jest w stanie podołać temu warsztatowo. Tematy są interesujące i aktualne, ale ich prezentacja kuleje. Do tego pierwsza część książki byłą długą i dość nudną retrospekcją – można było ją bez większego żalu skrócić. Ale mam nadzieję, że to tylko typowy „syndrom drugiego tomu” – i kolejna książka w serii będzie znowu na poziomie pierwszej. Dlatego – mimo wad – nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Najbardziej żal, że trzeciego tomu nadal na rynku brak…

Na marginesie dodam, że to kolejna już w tym roku książka z Hałdy Wstydu. Mam mocne postanowienie nadrobienia jak największej liczby zalegających mi tytułów 🙂

6 myśli w temacie “Martyna Raduchowska „Spektrum”, czyli nowe-stare SF [recenzja]

  1. Ja się nie mogę przekonać do pani Raduchowskiej, chociaż w zasadzie nie wiem czemu. Ale może się przełamię. Z ciekawości zapytam, jak ten tom i poprzedni, stoją jeśli chodzi o poziom realizmu? Dużo jakichś bzdurek fizycznych, które nie mają prawa się wydarzyć, a się dzieją?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Autorka nie zagłębia się w fizykę jako taką; w kwestiach naukowych skupia się na androidach (a czy ich mózgi mają prawo funkcjonować tak a nie inaczej, to pytanie do mądrzejszych ode mnie) i na kwestiach społecznych. Więc jest raczej bezboleśnie 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz