Burza w szklance brudnej wody, czyli awantura o CzytamPierwszy.pl

Kojarzycie portal CzytamPierwszy.pl? Mi obiło się o uszy przy okazji promocji przed uruchomieniem strony. A wczoraj informacja wróciła zwielokrotniona dzięki pewnemu wpisowi – utrzymanemu w niesamowicie alarmującym stylu.

UWAGA! Z miejsca zaznaczam – ten wpis to nie przyczynek do dyskusji o kondycji blogosfery książkowej czy o wynagrodzeniu za pracę blogera! Piszę wyłącznie o tym jednym przypadku!

Chodzi o tekst Dlaczego nie czytam pierwsza z bloga Recenzjum, który znajdziecie w podlinkowaniu.

Przeczytałam wpis, który wywołał we mnie tzw. mieszane uczucia, jak to się delikatnie określa, weszłam na wspomniany portal, przeczytałam regulamin, punktację, zasady działania, założyłam konto, żeby sprawdzić, jak to działa . I szczerze? Nie widzę tu nic złego poza jednym punktem regulaminu.

Ale o co chodzi?

W skrócie: na portalu dostajesz punkty za różne działania, ktore to punkty możesz wymienić na książkę do recenzji. E-book, czy raczej „wersja elektroniczna”, jest „tańszy” od książki papierowej – kosztuje średnio 20 punktów, a papier – 100. Zwykle za wrzucenie jednej recenzji na bloga nie da się zdobyć punktów na kolejną pozycję, wycenia się ją na maks. 20 punktów. Liczba egzemplarzy jest też ograniczona, z tego co widzę.

Przechwytywanie

Generalnie działa to jak zwyczajny program partnerski sklepu lub marki – zlicza liczbę wejść, weryfikuje je i ich źródła, podlinkowania itp. Na podobnej zasadzie działają też wszelkie znane mi z pracy programy afiliacyjne, tyle że zamiast punktów dają gotówkę (jeśli ktoś jest ciekawy można o takich programach przeczytać na blogach o marketingu oraz u blogerek modowych/urodowych, ale są też specjalne kulturalne wersje – np. Empik czy Selkar).

CzytamPierwszy - panel

To podstawowy zarzut blogerów komentujących wpisy o portalu: że pośrednik wymaga od blogera większego wysiłku – trzeba się trochę naskakać i poudostępniać treści w społecznościówkach i na różnych portalach, żeby nastukać punktów na kolejną książkę, ewentualnie recenzować swoje własne egzemplarze, a z CzP brać co któryś. A e-booki są „tańsze”, więc ci bez czytników są poszkodowani [uzupełnienie: najwyraźniej wydawane są wersje online książek, nie e-booki jako takie]. Wpis okraszono haszatagami „wyzysk”, „niewolnictwo XXI wieku”, „zamach”, „kpina” – i to najwyraźniej nieironicznie.

1
Tagi pod wpisem Recenzjum

Uzupełnienie: autorka podpowiada, że akurat to było ironicznie, więc odnotowuję w ramach przyczynku do dyskusji 🙂 

1

A ja pytam: serio?

Większość blogerów książkowych, gdy podejmuje współpracę z wydawnictwem na jakiejkolwiek zasadzie, otrzymuje prostą propozycję: książka za recenzję. Jedna książka, jedna recka i wystarczy. Wielokrotnie w dyskusjach padały stwierdzenia ze strony blogosfery, że te książki są wynagrodzeniem za pracę blogera, więc powinny być wyłącznie pełnowartościowymi egzemplarzami, bo e-book albo szczotka to zło, a my, blogerzy, robimy świetną promocję wydawcom. Z drugiej strony padają argumenty, że za te darmoszki bloger dałby się pokroić, a recenzje nie dość, że są często merytorycznie mierne, to jeszcze niewiarygodne, bo autor boi się stracić źródełko „przychodu”. Stąd wpis na Recenzjum wywołał takie emocje.

Złościmy się na CzytamPierwszy.pl
Złościmy się na CzytamPierwszy.pl. Fot. Pexels

Cóż, racji jest trochę po obu stronach. Z mojej perspektywy jednak – tak blogowej, jak i portalowej – CzytamPierwszy żadną patologią i wyzyskiem nie jest. Ba – może nawet w wielu sprawach blogerom i wydawcom pomóc.

Zacznijmy od tego, że sama osobiście nie recenzuję na blogu nic od wydawnictw – wszystkie książki kupuję lub wypożyczam. Piszę, bo lubię czytać i chcę o tym rozmawiać z Wami, czytelnikami. Jedyny wyjątek to Twierdza Kimerydu, gdzie autorka sama się do mnie odezwała. Na portalach, z którymi współpracuję, zasada jest nieco inna: dostaję książkę za recenzję, ale mój tekst przede wszystkim trafia „na stan” portalu – czyli to on może nim zarządzać – a do tego przechodzi gruntowną korektę, redakcję i sporo nad nim wspólnie pracujemy. No i, szczerze mówiąc, na portalach nie tylko recenzuję, więc książka trafia do mnie za wiele innych działań – od marketingowych, poprzez dziennikarskie, na korekcie kończąc. Czyli z automatu powinnam wołać, że się mnie wyzyskuje, bo nie dostaję nic za darmo ani nawet za samą recenzję, ba, często za książki płacę?

tenor

CzytamPierwszy w swoim regulaminie bardzo jasno przedstawia, za co przyznaje, a za co potrąca punkty, jakie są warunki współpracy, że narzuca pewne terminy i że ze swojej strony będzie kontrolować m.in. jakość tekstu, więc od tego też zależy punktacja. Mamy tu napisanie recenzji, udostępnianie jej w różnych mediach, recenzje na stronach sklepów, Instagram, YouTube itp. – do wyboru, do koloru. Nie trzeba się nawet zarejestrować, żeby to przeczytać – zasady są jasne i moim zdaniem na tym etapie dość uczciwe, a właściciel portalu zapewne metodą prób i błędów jeszcze dopracuje czy to punktację, czy funkcjonalności – za jakiś czas. Jeśli na tym etapie uznajemy, że chcą od nas więcej, niż my mamy ochotę dać – to po prostu się nie rejstrujemy. I tyle.

Czasem na blogach dzieją się cuda

Niejednokrotnie widywałam na blogach recenzje składające się z dwóch akapitów:

  • pierwszy, dłuższy, to streszczenie
  • drugi to circa dwa zdania, które można sprowadzić do „Podobało mi się, bo tak i ma śliczną okładkę”
  • na dole podziękowanie za egzemplarz wydawnictwu X

Czy ta „recenzja” warta jest 40 zł, o których wspomina autorka na Recenzjum? Pomyślcie sami. A z tego, co przeczytałam, na CzP taka wrzutka raczej wysoko punktowana nie będzie.

Czy takie podejście portalu – w założeniu premiowanie lepszych tekstów oraz dotrzymywania terminów i zabiegania o wyświetlenia recenzji – to od razu „wyzysk” i brak szacunku do blogera? To także pozostawiam do Waszej oceny.

8821_1bcb

Często przewijał się też zarzut dyskryminacji blogerów „papierowych” – skoro e-book jest tańszy punktowo, to jest to nieuczciwe! Bo oni czytają tylko papier! Cóż. O papierze i e-bookach pisałam już wielokrotnie (np. o tym, jak e-book książką podobno nie jest oraz jak widzą go użytkownicy), więc rozwodzić się nad logiką tego argumentu nie będę. Powiem tylko: nikt Cię nie zmusza do recenzowania wersji elektroniczniej. Do tematu wrócę też na chwilę niżej. [uzupełnienie: najwyraźniej wydawane są wersje online książek, nie e-booki jako takie]

Tu dodam też na marginesie, że egzempalrz recenzencki – czy to papierowy, czy elektroniczny – dla wydawnictwa taki darmowy nie jest, więc też nie dziwne, że nie chcą rozdawać ich na prawo i lewo.

Blogerzy mają też trochę racji

Kilka argumentów, które znalazłam, jest jednak całkowicie zasadnych. Z jednej strony pojawiło się parę głosów na temat braku kontaktu z administratorami serwisu. To zawsze jest zły znak – jeśli mail „dla blogerów” odbija, a ten z kontaktu ogólnego milczy, to albo zarządzający portalem się nie wyrabiają, albo są niekompetentni, albo mają naszego maila w nosie – takie jest pierwsze wrażenie. Tu zobaczymy za jakiś czas, bo skoro strona dopiero ruszyła, rzeczywiście mogą mieć pełne ręce roboty – ale jeśli stan rzeczy się utrzyma, opinia będzie coraz bardziej negatywna.

error

Druga sprawa to zapis odnoszący się do kwestii praw autorskich w regulaminie (swoją drogą – bliźniaczo podobny do tego na LubimyCzytać): „Użytkownik udziela eRKR [czyli portalowi] nieodpłatnej, wyłącznej i bezterminowej licencji na korzystanie z utworów jego autorstwa powstałych w trakcie i w związku z korzystaniem z serwisu Czytampierwszy.pl lub utworów jego autorstwa albo autorstwa osób trzecich, udostępnionych przez Użytkownika eRKR w ramach korzystania z serwisu Czytampierwszy.pl, w szczególności opinii, wypowiedzi, recenzji, analiz, zdjęć, grafik, filmików, na następujących polach eksploatacji (…)”.

Oznacza to, jeśli mnie interpretacja nie myli, że z tekstem powstałym w ramach współpracy portal może zrobić wszystko, np. wrzucić na reklamy wydawnictwa, na stronę sklepu czy wykorzystać w blurbie i niekoniecznie pytać nas o zdanie albo podpisać. Jednocześnie my nie możemy go sprzedać dalej (nie, żeby dla większości z nas był to problem). Oczywiście to pewnie przypadek ekstremalny, po LubimyCzytać widać, że takie rzeczy raczej się nie dzieją – ale może to niepokoić.

W sumie dlatego ani na LC mnie nie ma, ani zapewne na CzP się nie będę udzielać, chyba że po to, by sprawdzić działanie systemu (lubię wiedzieć, o czym się wypowiadam, więc w sumie warto przetestować).

Co do kwestii rozstrzału punktów – rzeczywiście warto by rozważyć, czy różnica między e-bookiem a papierem nie jest za duża (jakkolwiek rozumiem, że portal ponosi koszt związany z wysyłką książki pocztą, stąd wolą zachęcić e-czytelników). 80 punktów to całkiem sporo w tym systemie – warto zrównoważyć te dwie formy. [uzupełnienie: najwyraźniej wydawane są wersje online książek, nie e-booki jako takie]

pexels-photo-179912

Co dalej z CzytamPierwszy.pl?

Ano zobaczymy. Osobiście uważam, że właściciele portalu oferują dość uczciwe warunki dobrze wyśrodkowujące potrzeby wydawców i blogerów, ale uczciwie ocenić będzie można dopiero po jakimś czasie działania serwisu. Możliwe, że to totalny niewypał i tyle, ale za wcześnie, żeby wyrokować.

Z kolei w moim odczuciu burza z wpisu na Recenzjum jest odzwierciedleniem żalów polskiej literackiej blogosfery, która nie dość, że jest rozdrobniona, to jeszcze ma opinię roszczeniowej i nieoduczonej, wypuszczającej masę merytorycznie i nawet gramatycznie niepoprawnych tekstów. A takie awantury wywołują tylko falę kpin na forach czytelników i użytkowników. Bo widzicie, jest tu pewien kruczek: nikt nie KAŻE współpracować z CzytamPierwszy.pl. Jeśli forma współpracy do mnie nie przemawia – olewam i robię dalej swoje po swojemu.


Czekam na Wasze opinie 🙂 Zwłaszcza że wśród negatywnych wypowiedzi widziałam trochę blogerów, których czytam i lubię – porównajmy się ^_^

 

10 myśli w temacie “Burza w szklance brudnej wody, czyli awantura o CzytamPierwszy.pl

  1. Zastanawia mnie czy osoby, które wypowiadały się pod postem na Recenzjum w ogóle korzystały z portalu… Czytampierwszy.pl nie udostępnia e-booków, a jedynie wersję elektroniczną ksiażki (coś jak PDF) online. Myślę, że to dlatego koszt jest dużo mniejszy, bo jest to znacznie mniej wygodne dla czytającego. Jeśli chodzi o zarzuty z utrudnionym kontaktem to osobiście nie miałam najmniejszych problemów. Odpowiedzi dostawałam szybko, a problem z plikiem rozwiązany „od ręki”. Wydaje mi się, że niektórym nawet nie chciało się doczytać regulaminu bo zobaczyli, że nie będzie od razu papierowych egzemplarzy za free. 😐

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ja tam się już wypowiadałam i nie powiem, by autorka tekstu reagowała przyjemnie na komentarze xd A co do programu: ja nic przeciwko temu, by był nie mam. Ale… kombinowanie z punktami mnie po prostu przerasta, ja wole kupić i zrobić wszystko po swojemu jednak 😀 Przywykłam do wolności, jaką daje mi pisanie o moich/pożyczonych książkach 😀 Przez to może rzadko są u mnie nowości, ale lubię DM taki, jakim jest.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Drewniany Most! 🙂

      Generalnie mamy podobne podejście. Ja jeszcze przeklikam się po portalu, żeby wiedzieć dokładnie, jak działa i zobaczymy, ale nie wietrzę tu żadnej większej współpracy – za bardzo lubię, gdy moje teksty są moje 🙂

      Polubienie

  3. Nie wypowiadałem się do tej pory publicznie na ten temat. Poczytałem regulamin, różne komentarze, w tym na Polskiej Fantastyce, i w sumie trudno mi określić zdanie na ten temat. Idea portalu jako takiego jest dobra, pozwala zaistnieć osobom prowadzącym od niedawna bloga i to dla nich jest w dużej mierze skierowany portal, a wydawnictwo – aktualnie jedno, ale może kiedyś będzie więcej, nie musi trwonić sił na szukanie nowych osób do pisania recenzji. Moje wątpliwości budzi jednak sposób przyznawania punktów, kwestia książek elektronicznych zamiast ebooka, czy praw autorskich. Niestety troszkę nie widzę czytania z ekranu monitora, za to na czytniku żaden problem. Zobaczymy jak się dalej portal rozwinie 🙂

    Nie będę ukrywał, ja stosunkowo dużo recenzuję książek otrzymanych do recenzji. Zdaję sobie sprawę z tego, że popełniam na pewno błędy – literówki, błędne interpretacje, czy czasami zbyt pobieżne dotknięcie tematu. Staram się z tym walczyć i nie piszę recenzji, byle tylko się pojawiła. Wielokrotnie publikowałem je nawet dzień, dwa dni później niż chciałem dlatego, że nie byłem z niej zadowolony. Oczywiście nie biorę wszystkiego do recenzji, co mi zaproponują, bo wtedy musiałbym czytać dwa razy więcej w miesiącu. Wybieram to, co sam bym kupił/pożyczył. a ostatnimi czasy staram się brac jak najmniej, chociaż nie zawsze się to udaje 😉

    Polubione przez 1 osoba

  4. Mam nadzieje, że nie uznasz tego za spam, ale chciałam wypowiedzieć się w tej całej dyskusji i popełniłam poniższy wpis. Moich przemyśleń nie da się przedstawić w jednym komentarzu, bo jest za dużo rzeczy do omówienia. Jeżeli mam jednak krótko powiedzieć co myślę, to stwierdzenie „mieszane uczucia”, pasuje idealnie 😀 http://niedopisana.blogspot.com/2017/09/czy-bede-czytac-pierwsza.html?m=0

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ja jak zawsze niedoinformowana. 😉 😀
    Dopiero dzisiaj przeczytałam o tej inicjatywie. To, że portal nie jest dla mnie, bo lubię „dłubać” po swojemu. To jedno. Do Wydawnictw również się nie zgłaszam, a jak ktoś się zgłosi to wybieram tylko to, co sama bym kupiła, lub gdy coś mnie mocno zaintryguje.
    Natomiast czy portal wyzyskuje? Jasno określił warunki, więc jeżeli od początku się na nie nie zgadzamy to po co robić „burzę w szklance wody”? Sama zaś inicjatywa, szczególnie dla nowych blogerów wydaje się wyglądać przyzwoicie. Czy formuła się sprawdzi? Zobaczymy za jakieś pół roku. 😉

    Polubienie

  6. Hej 🙂 jestem na czytam pierwszy. I te propozycje ksiazek to jakas masakra.. nie dosc ze musisz polowac na wymarzona to wrzucaja ich czasem maks 5 sztuk. Zlapalam sie na tym 2 razy, ze ksiazka miala termin koncowy ogolny tzn np lipiec 2019. No i co? I stracilam szanse na zrecenzowanie bo jak nie dawno przypominali na fejsie o konczacych sie terminach tak tu nawet nie podano daty koncowej jak przy innych ksiazkach takiej wiesz.. od a do z, że do tego i tego dnia. I teraz najlepsze xD kumpela napisala recenzje, w ktorej nie chwalila ksiazki. Nie dostala ani jednego punktu. Za wczesniejsza dostala raptem 15pkt /70 iles. Dodam ze jest na ostatnim roku dziennikarstwa.. takze tego.. no nie za bardzo polecam te strone :/

    Polubione przez 1 osoba

  7. Hej. Ja też jestem na CP i fakt, trzeba polować na książki ilość egzemplarzy dla recenzentów to ok 20 szt, czasem zdarzy się mniej lub więcej np 100szt Wyrwy Chmielarza było dostępnych. Aktualnie mam w ‚kolejce’ do czytania 11 książek z portalu – czyli da się załapać. Zdarza się, że piszę negatywne opinie i dostaję za nie punkty – maksymalną ilość. Jeśli ktoś nie dostaje punktów, to jest to prawdopodobnie spowodowane omyłką systemu. Wystarczy napisać maila do administracji z reklamacją i następuje korekta. Napiszę więcej, jestem tzw. Vipem, czyli mam kasę za recenzje książek (przelew na konto bankowe).

    Polubienie

Dodaj komentarz