David Attenborough „Zoo Quest for a Dragon”, czyli opowieść o drodze przez nowonarodzony kraj smoków

Osoby, które znają mnie bliżej, wiedzą o gorącym, stałym uczuciu, jakim darzę dokonania sir Davida Attenborough i jego samego. Powiedzmy, że skłonna bym była wytapetować salon jego podobizną i reprodukcjami plakatów jego filmów. Wyobraźcie więc sobie radość, którą poczułam, gdy wyrwałam z trzewi bibliotecznego magazynu tę książkę: Zoo Quest for a Dragon, rok wydania 1957.

Cofnijmy się. Sir David wychował się na uniwersyteckim kampusie (nie żartuję) i całe dzieciństwo zbierał skamieniałości i okazy przyrodnicze. Nic dziwnego, że z pasji do biologii ukończył zoologię, miał też namiętny romans z antropologią. Jednak to nie z miłości do nauki trafił do BBC, a wręcz przeciwnie: aplikował na stanowisko spikera radiowego, ponieważ miał dość pracy nad redakcją podręczników. I chociaż radio odrzuciło jego propozycję (na szczęście!), to jego CV trafiło do telewizji, gdzie otrzymał propozycję stażu. W 1952 rozpoczął pracę na pełen etat… I tak to już trwa 66 cudownych lat 🙂 Okazał się świetny w przekazywaniu wiedzy i przygotowywaniu niesamowitych programów, a jego nieskończona miłość do natury i logiki zaowocowała szeregiem wyróżnień i tytułów, o czym możecie poczytać chociażby na Wikipedii.

 

 

david-attenborough-2011.jpg
David Attenborough w 2011 roku kończył 77 lat – i pojechał kręcić Frozen Planet na koło podbiegunowe. Mówiłam już, że jest niesamowity? Fot. The Open University

Wybiegłam za daleko, wróćmy na chwilę. W 1954 roku powierzono sir Davidowi (wtedy jeszcze nie „sir”, oczywiście) produkcję programu dokumentalnego Zoo Quest, prezentującego życie mało znanych zwierząt. Smutny zbieg okoliczności sprawił, że prowadzący program Jack Lester zapadł na tropikalną chorobę (zmarł na nią dwa lata później), więc by ratować sytuację producent Attenborough przejął pałeczkę i stanął przed kamerą. To był ten magiczny moment, w którym okazało się, że jego charyzma i wiedza są dla widzów niezwykle pociągające. Program kontynuowano – najpierw powstał Zoo Quest to Guiana, skupiający się na przyrodzie Ameryki Południowej, a potem, w 1956 roku, Zoo Quest for a Dragon – w którym po raz pierwszy udało się nagrać na taśmie telewizyjnej warana z Komodo. Główne zdjęcie tego wpisu, tam na górze, to właśnie młody Attenborough w czasie podróży – foto z archiwum BBC.

Tu dochodzę do sedna: na podstawie tego sześcioodcinkowego, czarno-białego programu powstała książka, którą trzymam w rękach. I uwierzcie, że jest w niej o wiele, wiele więcej niż na ekranie!

Zoo Quest for a Dragon czyta się jak powieść przygodową Arkadego Fiedlera czy nawet miejscami Alfreda Szklarskiego. To historia dwuosobowej (Attenborough i jego kamerzysta, Charles Lagus) wyprawy do dopiero co powstałego kraju, którego mieszkańcy jeszcze nie przyzwyczaili się do niepodległości, aparat państwowy był w rozsypce, a duża część świeżo upieczonych Indonezyjczyków o prądzie i telewizji raczej słyszała niż miała z nimi styczność; wyprawa odbyła się na dodatek ledwie kilka miesięcy przed kolejną rewolucją – to materiał wręcz idealny na tego książkę pokroju Tomka na Czarnym Lądzie. A jednak nadal mamy do czynienia z literaturą faktu, nie beletrystyką.

3

Attenborugh nie stronił w niej od anegdot, przytaczania trącących swojskim PRL-em rozmów, które musiał – chciał czy nie chciał – odbywać z urzędnikami w Indonezji, a także tych o wiele przyjemniejszych z członkami napotykanych wspólnot i plemion. Szybko jednak przeważył w nim przyrodnik i odkrywca – już po jakichś 40 stronach skupił się na opisywaniu dżungli i jej mieszkańców.

Przeczytamy o wypatrywaniu tygrysa, który ponoć pożarł trzech mężczyzn zaledwie kilka dni wcześniej, ale także o mrówkach różnych gatunków, na które natykała się ekipa BBC, polowaniu na wielkiego pytona, którego chcieli sfilmować, domowych zwierzętach na Bali, żółwiach, ptakach, pangolinach. Autor przeplata to z historiami o ludziach, których spotykała dwuosobowa ekipa BBC, dla nas i wówczas też dla niego równie egzotycznych, jak sama przyroda indonezyjskich wysp. Nie bez znaczenia jest także wgląd w pracę ekipy filmowej z lat 50. – czyli dwóch osób – zupełnie nie do porównania z tym, co widzimy na materiałach dodatkowych np. do Blue Planet II.

zoo-quest-for-a-dragon
Okładka oryginalnego wydania z 1957 roku – biblioteczny egzemplarz niestety nie ma obwoluty

Na wpół mityczna dla podróżników wyspa Komodo pojawia się na horyzoncie opowieści około strony 130, a sam tytułowy smok – dopiero na 163, 10 stron od końca. Bo to nie warany w książce były najważniejsze, ale droga – na niej skupił się Attenborough. I można bez problemu stwierdzić, że podróż zachwycała go tak samo, jak jej cel.

4
There be dragons – ale dopiero na końcu.

Jakie mam wrażenia po lekturze? Jestem przeszczęśliwa. Pierwszy raz mogłam przeczytać coś pióra sir Davida w oryginale – dosłownie, bo to przecież pierwsze wydanie jego drugiej książki – i porównać z tym, co widzę i słyszę w czasie jego programów. Zoo Quest for a Dragon to w żadnym stopniu nie adaptacja programu dokumentalnego do formy książkowej, ale pełnoprawna literatura uzupełniająca serię: pięknie napisane wspomnienia z podróży po kraju, który wówczas dopiero co zaistniał, wśród ludzi, których Europejczycy kojarzyli jako dzikusów z dżungli, do miejsca, które dla wielu mieszkańców Zachodu było równie realne, co Kraina Oz.

Z każdej strony przebija zachwyt autora tym, co widzi i czego doświadcza – zachwyt zaraźliwy, bo Attenborough ma niesamowity talent do słów i pisze równie pięknie, jak mówi na ekranie. Drobne smaczki, szczegóły, zabawne rozmowy, ale także szacunek do wszystkiego, co widział i każdej osoby, z którą rozmawiał – to znajdziemy na kartach tej książki. Co ważne, te rzeczy nie zmieniły się przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Jeśli przeczytacie coś nowszego autorstwa Attenborough – w bibliotekach dość łatwo znaleźć np. Amazing Rare Things, które redagował i gdzie napisał jeden rozdział – zobaczycie, że z każdej strony tchnie ta sama radość z odkrywania i fascynacja światem, co w tych pierwszych książkach jego autorstwa, wzbogacone o doświadczenie i wiedzę nabytą przez dekady edukacji.

2

Do swojej listy cichutkich życzeń, gdzie w topce znajduje się kupno wszystkich filmów Davida Attenborough, dopisałam teraz kolejne: zdobycie książek, także tych starszych, nigdy w Polsce nie wydanych. To chyba niezła rekomendacja: jeśli będziecie mieć okazję – przeczytajcie czy to Zoo Quest for a Dragon, czy inną pozycję jego pióra. To doskonała lektura, przy okazji pozwalająca poznać nieco bliżej niezwykłego człowieka i portretująca Indonezję, jakiej nie będziemy mieli okazji poznać.

A samym tym tekstem chciałam was po prostu zachęcić do poznania dokonań sir Davida – czy to filmowych, czy to na polu naukowym.

Na koniec: nagranie młodego Davida Attenborough, który gdzieś na Borneo karmi z butelki małego misia. Na zdrowie!

PS – jeśli masz ochotę kupić którąś z książek i jednocześnie wesprzeć mojego bloga, proponuję kliknięcie w te linki:

Kupując tędy, pomagasz Matce Przełożonej! 🙂

3 myśli w temacie “David Attenborough „Zoo Quest for a Dragon”, czyli opowieść o drodze przez nowonarodzony kraj smoków

Dodaj komentarz