Ted Chiang „Historia twojego życia” – recenzja

Te osiem opowiadań to coś wspaniałego.

Wznowiony pod koniec 2016 roku zbiór tekstów Teda Chianga wydano z okazji premiery kinowego przeboju science fiction, Arrival (Nowy początek). Film oceniałam jakiś czas temu i dotąd zdania nie zmieniłam: opowiadanie stanowczo bardziej mi się podoba. Jednak ta książka to nie tylko Historia twojego życia, ale jeszcze siedem świetnych, oryginalnych tekstów SF, których czytanie sprawia po prostu ogromną, intelektualną frajdę.

Ted Chiang to pisarz „dorywczy” – nie ma w swojej bibliografii żadnej długiej formy, tworzy miniatury, opowiadania i nowele. I nawet tych ma niewiele, ale jeśli już coś opublikuje, to jest to naprawdę, ale to naprawdę dobre. W Historii twojego życia zebrano mniej więcej połowę jego dorobku!

O czym jest Historia twojego życia?

Większość tych opowiadań krąży wokół ogólnie pojętej tematyki języka – poza Piekło to nieobecność Boga oraz Co ma cieszyć oczy. Nawet skoncentrowany na matematyce tekst Dzielenie przez zero można podciągnąć pod kategorię językową – w końcu matematyka językiem jest. To właśnie najbardziej mnie zainteresowało: jaką rolę w rozwoju społeczeństw i jednostek autor przypisał językowi w różnych formach. Jednak ten trop nie jest kluczem do odczytu każdego z tekstów – Chiang wyjaśnia genezę wszystkich historii w notatkach do każdego z nich, co pozwala na drugą interpretację;  polecam jednak przeczytać je po lekturze samych tekstów.

17230341_1823226301036812_1354849398_o

Wieża Babilonu to chiangowa wersja mitu o wieży Babel, oparta na niebiblijnym przekazie, obecnym w pismach np. sumeryjskich czy żydowskich. Ludzie chcą dotrzeć do Boga – więc budują wieżę tak ogromną, że wspinaczka trwa miesiące, a na kolejnych poziomach żyją całe społeczności, które nigdy nie były na Ziemi. Tu motyw „lingwistyczny” jest raczej domyślny – wiemy, że Bóg za karę pomieszał budowniczym języki, więc czekamy na tę interwencję i jej skutki. Generalnie podczas lektury strasznie kombinowałam, o co chodzi – a rozwiązanie było zaskakujące. Tak samo nie wprost język nakręca fabułę wspomnianego Dzielenia przez zero, w którym matematyczka odkrywa, że tysiące lat nauki mogą być tak naprawdę zabawą intelektualną i nic nie znaczyć – bo wymowa równań wskazuje na coś niesamowitego. Tu zaznaczę, że uznałam to opowiadanie za najsłabsze w książce.

Cegiełkę dokłada w tej kategorii też Ewolucja ludzkiej nauki – miniatura dla czasopisma Nature o rozwoju nauki prowadzonej przez metaludzi i tak skomplikowanej, że powstaje cała gałąź „zwykłej” nauki zajmującej się tłumaczeniem jej na zrozumiałe dla zwyczajnych ludzi terminy. Wszystkie te teksty używają tropu językowego, ale nie jest on najważniejszym elementem fabuły – to po prostu element spajający, ale nadal będący w tle.

Bardziej konkretnie o języku

Zrozum opiera się na pomyśle superinteligencji tak daleko posuniętej, że wykraczającej poza granice zwyczajnego zrozumienia. Główny bohater, po eksperymentalnej terapii, wychodzi ze śpiączki, ale zauważa efekt uboczny: jego intelekt rozwija się w tempie wykładniczym. W końcu dochodzi do poziomu, w którym musi stworzyć nowy język (kojarzący się bardzo z tym, którego używali obcy w Historii twojego życia), by w ogóle móc funkcjonować na poziomie, na jaki dotarł. We wspomnianej Historii… z kolei językoznawcy są kluczowymi postaciami, a język, którego uczą się od Obcych, staje się narzędziem nie tylko ocalenia (wszech)świata, ale też całkowitej zmiany postrzegania rzeczywistości. To fascynujące, najlepiej zakończone testy w książce.

3e85554dbd

Równie ważną rolę język odgrywa w najlepszym moim zdaniem tekście w zbiorze, Siedemdziesiąt dwie litery. Chiang połączył tutaj dwa elementy: żydowski mit o golemie oraz dawniejszy naukowy przesąd o powstawaniu życia. W realiach alternatywnego XVIII-XIX wieku rozwija się nauka oparta na zupełnie innych zasadach rządzących światem – gdzie imię może ożywić przedmiot, a życie powstaje nie dzięki podziałowi komórkowemu, a połączeniu komórki żeńskiej i męskiej, które formuje płód, a matka przelewa do niego esencję istnienia. Czyta się to po prostu świetnie!

Inne tematy Chianga

Są jeszcze dwa teksty stojące obok tropu językowego: naprawdę dobry Piekło to nieobecność Boga oraz w moim odczuciu słabszy Co ma cieszyć oczy. Pierwszy to wariacja na temat rzeczywistości, w której objawienia, nawiedzenia i istnienie Boga są faktem i bezpośrednio wpływają na życie ludzi – także w okrutny i bezsensowny sposób, o czym świadczą statystyki nawiedzeń (X uzdrowionych, Y okaleczonych, Z zginęło). To frapujące opowiadanie, które czyta się ze zdziwieniem – jednak wciągające. Co ma cieszyć oczy to z kolej pseudoreportaż z pewnej uczelni w kresie, w którym wprowadzono kaliognozję – sposób na upośledzenie funkcji mózgu odpowidzialnej za… rozpoznawanie urody innych ludzi. Brzmi ciekawie, jednak samo opowiadanie nie przypadło mi do gustu – możliwe, że przez formę: rozproszone wypowiedzi różnych osób z powracającymi 2-3 bohaterami.

Podsumowanie

Czy warto sięgnąć po Historię twojego życia? Definitywnie. To świetny zbiór tekstów opartych na interesujących i oryginalnych założeniach, dobranych według ciekawego, ale nie dominującego klucza. Pokazuje, jak niezwykłą wyobraźnię ma Chiang, na dodatek popartą doświadczeniem i wiedzą naukową (z wykształcenia i zawodu autor jest informatykiem programistą). Każde z opowiadań zmusza do zastanowienia, wymaga pewnego skupienia i czasu do przemyśleń. Wieża Babilonu została nagrodzona Nebulą, Historia twojego życia – nagrodami Nebula, Seiun i Theodore Sturgeon. Piekło to nieobecność Boga otrzymało całą topkę: Nebulę, Hugo, Locusa i Seiun. Tyle statuetek w jednej książce – to już samo w sobie o czymś świadczy. Jeśli nie wierzycie – sięgnijcie po te teksty.

I uwaga – część opowiadań jest dostępna za darmo online. Tylko w wersji angielskiej, ale jednak. Możecie uznać to za próbkę, którą namawiam was do zakupu tej naprawdę świetnej pozycji.


  • Ted Chiang Historia twojego życia
  • wyd. Zysk i S-ka
  • listopad 2016
  • 378 stron

9

7 myśli w temacie “Ted Chiang „Historia twojego życia” – recenzja

    1. Tak, to ten sam zbiór, może nawet w wersji pierwotnej nieco bogatszy w teksty – pierwszy wydał Solaris, a rok temu Zysk wypuścił pod nowym tytułem (i dzięki bogom okładką) z okazji premiery filmu „Arrival”.

      A 9/10, bo w tej kategorii na dyszkę zasługuje u mnie jedynie Asimov… plus zamęczyło mnie niemożebnie „Co ma cieszyć oczy”.

      Polubienie

Dodaj komentarz