„Cwaniara. Bursztynowy amulet”, czyli między sesją a komiksem

Długo, bardzo długo zbierałam się do tego tekstu. Egzemplarz Cwaniary podesłała mi znajoma, pomagająca przy jego powstaniu, więc w końcu presja została wywarta i oto jest: recenzja komiksu – ale czy ucieszy twórców, trudno powiedzieć.

I to nie przez presję, bo tę rozumiem i ulegam z lekkim poczuciem winy (bo przetrzymałam terminy). Głównie dlatego, że Cwaniara jest całkowicie nie moim typem komiksu ani pod względem pomysłu, ani kreski.

Fabuła Cwaniary przypomina nieco komediową sesję gry RPG takiej jak D&D albo prostą opowieść fantasy. Główna bohaterka, zdolna, młoda złodziejka, przyjmuje zlecenie od hrabiego Du Bąka. Zleceniodawca zażyczył sobie bursztynowego amuletu niejakiej Metresy Kicipyci, aktualnie w posiadaniu hrabiny Du Kłam. Oczywiście okazuje się, że hrabia nie powiedział całej prawdy, a Cwaniarze grozi przy tym solidna bura od ojca, króla złodziei. Nasza bohaterka usiłuje więc wyjść cało z kłopotów.

cwaniara-komiks-2

Proszę: oto zarys fabuły. Prościutkiej i dość liniowej, co samo w sobie nie stanowi specjalnej wady (zerknijcie chociażby na Ani chybi magię czy Krasnoludy, gdzie mamy do czynienia z podobnym poziomem skomplikowania). Autorka, Emi du Clam, postanowiła osadzić całość w realiach mocno niepoważnych – jak wskazują chociażby wspomniane nazwiska postaci – i sypnęła do tego wszystkiego gagami. Niestety, nie jest w tym konsekwentna. Już sam wstęp komiksu jest dość poważny i zapowiada raczej epicką opowieść o księżniczce złodziei, by potem przeskoczyć wprost do karykaturalnie obleśnego Du Bąka. Takich kontrastów jest więcej, chociaż mniej rażących – nadal jednak do mnie nie trafiają. Mam wrażenie, że Cwaniara stoi w rozkroku, chcąc być jednocześnie komedią i mieć momenty głębsze, bardziej trafiające do serduszka czytelnika. Nie kupiło mnie to. Nie bez powodu wspomniałam Ani chybi magię – to komiks fantasy oparty na prostym queście i niezbyt wymyślnych gagach (w dużej części mówiących o jedzeniu i kobiecych wdziękach), ale w swojej bezczelnej wręcz głupkowatości jest konsekwentny, co zdecydowanie działa na plus.

cwaniara-komiks

Styl rysunku autorki oscyluje gdzieś w okolicy komiksowej karykatury i kolorowego webtoona. Postaci, zwłaszcza negatywne, mają wyolbrzymione odpowiednie cechy, co daje zamierzony efekt komiczny. Spotkałam kilka opinii chwalących ten zabieg i rozumiem, że może się podobać – jak jednak wspomniałem na początku, nie jest to moja broszka. Na pewno jest całkiem ciekawy estetycznie, jeśli lubi się kreskówkowy styl, jednak widać, że przed autorką jeszcze trochę nauki rzemiosła.

Jak mówiłam – Cwaniara to nie komiks dla mnie. Czytając byłam pewna, że znajdzie swoją grupę odbiorców, zwłaszcza wśród fanów epregów, jednak te leżą dość daleko od moich zainteresowań. Nie jest zły, nie zrozumcie mnie w ten sposób – najzwyczajniej w świecie, czysto subiektywnie nie spodobał mi się i tyle.

Na zakończenie i pocieszenie sir David w wersji uroczej. Bo czemu nie 🙂

leaf

Reklama

6 myśli w temacie “„Cwaniara. Bursztynowy amulet”, czyli między sesją a komiksem

  1. Też się zgadzam, że „Cwaniara” nie jest dla wszystkich. Mi się mega podoba i lektura sprawiła mi ogromną frajdę. Myślę, że też brakuje nam trochę takich śmiechowych, lekko głupkowatych komiksów, tak dużo rzeczy startuje z wysokiego, mrocznego C. Jednocześnie ten wpis dowodzi, że można napisać dobrą recenzję rzeczy, która się średnio podobała!

    Polubione przez 2 ludzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s