Byłam tą książką nieco podjarana, wybaczcie kolokwializm, ale ostatecznie okazało się, że bez powodu. Fanfik to młodzieżówka, którą na tle licznych powieści dla nastolatek i nastolatków wyróżnia jedynie przewodni motyw LGBT.
Nie przeczę, że to książka, której na rynku brakowało. Na początku poznajemy Tosię, licealistkę piszącą fanfiki, mieszkającą z wiecznie nieobecnym ojcem, pod opieką nielubianej ciotki, ciągle na tajemniczych „kapsułkach” od psychiatry. Bardzo szybko poznajemy też Leona, który w życie Tosi wchodzi z gracją huraganu – wpadając na nią na schodach. Ale nie jest to typowa opowieść o ślicznej dziewczynie, którą przystojny, mroczny amant wyrwie ze szponów depresji lub innej „urojonej” przez opiekunów choroby. Przyjaźń z Leonem – definitywnie nie przystojniakiem – pozwala Tosi dostrzec różne nieprawidłowości w swoim postrzeganiu siebie i otoczenia. Tosia mianowicie orientuje się, że jest chłopcem.
Tak skrótowo przedstawi się zarys fabuły Fanfiku. Ta książka definitywnie porusza tematy, których w standardowej literaturze młodzieżowej na razie nie uświadczymy – jakkolwiek bohaterów homoseksualnych (zwłaszcza męskich) mamy w młodzieżówkach coraz więcej, wspomnę chociażby trylogię Sally Green Zła krew czy popularny cykl Ricka Riordana o Percym Jacksonie, to innych reprezentacji mniejszości ze słynnego akronimu jest jak na lekarstwo. Dlatego Tosiek z Fanfika to postać wyjątkowa na tle innych powieści dla nastolatków – pokazuje zupełnie inne dorastanie, a jego problemy są momentami kosmiczne. Natalia Osińska nie omieszkała też sięgnąć po kwestię homoseksualizmu i przedstawić jej jako problemu, z którym boryka się wielu młodych ludzi, ale który nie jest nie do pokonania. Chwała też autorce za podejście do tematu – nie mamy w tej powieści wielkich dramatów, samobójstw, podtapiania w szkolnej toalecie czy podobnych atrakcji; jest to raczej dość lekka lektura, która pokazuje osoby queerowe jako całkowicie zwyczajny element społeczeństwa, do którego odmienności trzeba podejść na spokojnie.
Mimo tych zalet – lekkości, tematyki, podejścia – Fanfik rozczarowuje na poziomie narracyjnym. Wszystko tutaj dzieje się stanowczo za szybko i po łebkach. Nie mamy czasu poznać lepiej Tosi, a potem Tośka – „przemiana” następuje błyskawicznie i niemal z godziny na godzinę, a motywacje i przeżycia bohatera są opisane dość ogólnikowo. I tak jednak jest o wiele lepiej niż w przypadku Leona, o którym w ogól niewiele wiemy, ani ojca Tośka, który przyjmuje transformację córki w syna ze stoickim wręcz spokojem. Sytuacja w szkole Tośki/Tośka też opisana jest bardzo stereotypowo: w czasach „dziewczęcych” Tosia jest obojętna na wszystko, ale ma klikę koleżanek, które z założenia są puste i zawistne oraz żerują na tosinych kosmetykach; w czasach „chłopięcych” Tosiek znosi kilka przypadków prześladowania, które potem okazują się nie być specjalnie groźne, ale ostatecznie spływa to po nim jak po kaczce, a cała szkoła zaczyna traktować go zwyczajnie, a nawet lekko gloryfikować. Jest to po prostu nierealne. Brakowało mi tu więcej detali, pogłębienia backstory… Cóż.
Po łebkach potraktowano też kwestię tytułowego fanfika. Tośka i Tosiek piszą takowe, na dodatek dość pikantne i sięgające do ulubionych fanfikowych tematów: shipowania bohaterów, zwłaszcza shipów jednopłciowych. Jednak nie wnosi to wiele do fabuły i poza rajdem fanów Tośka na pewną stronę internetową mogłoby równie dobrze nie istnieć wcale.
Ogółem więc mogę powiedzieć, że Fanfik jest książką potrzebną i dobrze, że się ukazał – powiedzmy, że przeciera szlak – ale jednocześnie jest odrealniony i dość średnio napisany. Autorka mus jeszcze popracować nad warsztatem. Jednak mam wrażenie, że młodym czytelnikom bardziej przypadnie do gustu – w końcu do nich jest kierowany, a lekka, szybka forma zwykle nastolatkom pasuje.
PS – jeśli masz ochotę kupić Fanfik i jednocześnie wesprzeć mojego bloga, proponuję kliknięcie w ten link:
Kupując tędy, pomagasz Matce Przełożonej! 🙂
Nie czytałam, ale jesteś kolejną osobą, która podkreśla, że najwybitniejszą cechą Fanfika jest to, że ma reprezentację LGBT, a cała reszta jest bardzo średnia. To ciekawe.
PolubieniePolubienie
Trochę szkoda. Niby dobrze, że takie tematy się pojawiają, ale jakość by się przydała.
PolubieniePolubienie
Co to znaczy „shipowanie” bohatera?
PolubieniePolubienie
Ach. To zwrot oznaczający łączenie w pary bohaterów danego testu kkultury – shipe może być para, która w książce rzeczywiście jest parą, ale też taka, która w życiu by ze sobą do łóżka nie poszła, a tym bardziej nie związała się na dłużej (np. Kylo Ren i Rey z nowych Gwiezdnych Wojen, bardzo popularny ship; Snape i McGonnagal z Harry’ego Pottera; Iron Man i Thor z Avengersów; Freda i Serena Joy z Opowieści Podręcznej itp.). Zdarzają się też shipy między uniwersami, np. Harry Potter i Arwena 🙂
PolubieniePolubienie