Sheri S. Tepper „Trawa” – czyli religia i zwierzęta [recenzja]

Trawą długo było mi nie po drodze. Teraz, gdy w końcu przeczytałam, mogłabym napisać o niej elaborat – ale postaram się ograniczyć do kilku akapitów. I uwaga, spoiler: to dobra książka.

Pierwsze kilkadziesiąt stron Trawy czytałam przez prawie cztery miesiące. Nie było łatwo – zawsze mam problem, gdy powieść zaczyna się od gęstej siatki ekspozycji. Jednak w końcu między nami zaskoczyło i potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Wielka literatura?

Gdy szukałam informacji na temat Sheri S. Tepper wpadły mi w oko dwie rzeczy. Zagraniczni recenzenci wielokrotnie nazywali Trawę jedną z najlepszych powieści fantastycznych lat 80. (opublikowana została w 1989 roku) – i tu muszę im zawierzyć, znając za mało utworów z tamtego okresu. Mam wrażenie, że mają ku takiemu twierdzeniu poważne podstawy, ponieważ książka jest niesamowita: barwna, pomysłowa i z dystansem komentująca część zjawisk społecznych.

kotełe
Czytanie nie odbyło się bez problemów.

Druga to cytat z recenzji w The Washington Post – gdzie autor nazwał Trawę „życzliwszą, łagodniejszą Diuną”. I tu zgodzę się: można zauważyć sporo podobieństw między obiema powieściami. Z jednej strony w obu mamy do czynienia z rozbudowanym opisem świata, który można by nazwać „monokulturowym” – w Diunie planeta pokryta jest piaskiem, u Tepper mamy tytułową trawę – wielkie prerie aż po horyzont. W obu powieściach ogromną rolę pełnią też religia i wyznaniowa hierarchia. Trawa jest jednak lżejsza w odbiorze, mniej egzaltowana i po prostu przyjemniej się ją czyta – chociaż kosztem rozmachu wizji.

Wielka preria

Książka Tepper to przede wszystkim worldbuilding. Fabuła schodzi na drugi plan – na pierwszym stoi kreacja świata. To częściowo problem – między innymi dlatego początek szedł mi tak opornie: pierwsze prawie 100 stron to krótki, klimatyczny wstęp, a po nim lekko fabularyzowana ekspozycja. Nie każdy to lubi – mój znajomy na tym odpadł i już całą książkę ocenił raczej negatywnie.

Gdy jednak przejdziemy nad opisem do porządku dziennego, wyłania się przed nami niesamowita wizja świata przyszłości w skali makro (wszechświat) i mikro (planeta zwana Trawą).

Trawa - Sheri S Tepper
Polska okładka jest ładniejsza.

Tepper wysnuła założenie, że ludzkość skolonizuje galaktykę – pod czułą opieką Światłości, naczelnego ruchu religijnego wyrosłego na bazie religii monoteistycznych. Światłość kontroluje populację, zabraniając dalszego podboju kosmosu, ograniczając liczbę potomstwa, a jednocześnie nie pozwala na aborcję i antykoncepcję, co zdaje się być głupim ruchem – wątek wpisuje się jednak w to, co Tepper robiła poza pisaniem, jako działaczka feministyczna i swego czasu kierowniczka jednej z klinik Planned Parenthood. Hierarcha Światłości ukrywa także przed swoimi wiernymi fakt rozprzestrzeniania się tajemniczej zarazy, która dziesiątkuje ludzkość, tworząc nawet specjalne obozy dla chorych. I tu pojawia się Trawa.

Ta planeta gdzieś na styku kosmicznych szlaków handlowych na pierwszy rzut oka wydaje się stosunkowo pustym światem, porośniętym bezkresnym morzem traw, zamieszkanym przez konserwatywne, hierarchiczne społeczeństwo podzielone na arystokrację – bonów – i lud. Im więcej czytamy, tym mniej oczywisty jest tak jasny podział, a Trawa odkrywa przed nami coraz więcej tajemnic. Pierwsza dotyczy nielicznej fauny planety, z której poznajemy jedynie cztery gatunki, przez ludzi nazwane ogarami, rzekotkami, listami i Hippae. Zwierzęta szybko okażą się czymś więcej, niż wydawało się ludziom. Dalej należy wspomnieć o kolejnych ważnych dla fabuły faktach: na Trawie znajdują się niezwykłe ruiny pradawnej cywilizacji oraz tylko na tej planecie… zaraza nie istnieje.

I dlatego Hierarcha wysyła na nią swoich ambasadorów – co jest początkiem wielkiej przemiany.

tepper_trawa_okladka

Wielka zagadka

Fabuła opiera się początkowo na poszukiwaniach przez wspomnianych ambasadorów – rodzinę Yrarierów – przyczyn odporności Trawiańczyków na zarazę. Jednak w Trawie nic nie jest proste i jednowątkowe. Na pierwszy plan szybko wysuwa się Marjorie, żona ambasadora, z której perspektywy najczęściej będziemy obserwować wydarzenia. Jednak inne postaci też zostają dopuszczone do głosu: Rigo, mąż Marjorie, ich córka Stella, sztywno przywiązani do tradycji bonowie Trawy, Zieloni Bracia – mnisi Świętości zamieszkujący pobliski klasztor, ale nie tylko. Z tych relacji wyłaniają się kolejne nitki, które Tepper wplotła w ten wielki gobelin fabuły. Ostatecznie dość szybko poszukiwania leku schodzą na drugi plan za misją w skali mikro: rozwiązaniem zagadki Hippae i… przeżyciem.

shel__s_creature_drawing_by_mistgod
Tak Mistgod na DA przedstawiła Hippae, lisy, rzekotki i ogary. Sama te pierwsze widziałam jako małe zaurpody.

Osobiście najbardziej przyciągnął mnie wątek małżeński: Marjorie nie jest szczęśliwa w małżeństwie z Rigiem; są niedopasowani i nie poruszają się po podobnej płaszczyźnie tak oczekiwań, jak i sposobu myślenia. Na Trawie kobieta zaczyna dojrzewać do wyboru między tradycyjnymi przekonaniami i zasadami narzuconymi przez religię – jest głęboko wierząca – a własnymi doświadczeniami i pragnieniami. Ale to niejedyny konflikt starego i nowego w Trawie. Mamy tu różne poziomy odbioru religii i religijności, tradycji i nowoczesności; nawet starokatoliccy księża są tu dwaj i mają różne podejście do doktryny, definicji życia i cywilizacji.

Wielkie zadowolenie

Dostrzegam powody, dla których wielu osobom Trawa wydaje się książką średnią. Ściana ekspozycji na początku, która wstępnie pokonała też mnie, mało subtelnie wplecione wątki dotyczące aborcji i Kościoła, nie pasujący każdemu ostry komentarz odnośnie do religii – oczywiste, że wielu osobom nie przypasuje.

Jednocześnie u siebie stawiam tę książkę na półce jednej z najlepszych rzeczy przeczytanych tego roku. Gdy już przeszła mi niechęć do tak rozbudowanego worldbuildingu na początku, Trawa mnie zachwyciła. Z ogromnym zainteresowanie śledziłam poczynania Marjorie, a zagadka Hippae wciągnęła mnie wyjątkowo. Język, którym Tepper to wszystko opisuje, jest plastyczny i wyważony, doskonale pasuje do opowiadanej historii i czaruje czytelnika opisami niezwykłej planety i jej mieszkańców – także tajemniczych czworonogich. Tu słowo pochwały dla Robert Walisia, tłumacza, któremu udało się to przelać na papier.

Lekko rozczarowało jedynie zakończenie – sytuacja jednak może się zmienić, jeśli Mag zdecyduje się na wydanie kolejnych tomów trylogii Arbaiów, którą otwiera właśnie Trawa.

W skrócie:

Zalety

  • rozmach wizji
  • fascynujący obraz świata przyszłości
  • kreacja szwarccharakterów
  • niezwykły obraz obcej planety
  • całkiem ciekawa fabuła
  • nadal aktualny komentarz religijny i obyczajowy
  • język

Wady

  • dużo ekspozycji
  • zbyt nachalne wskazywanie problemów, np. Kościoła ingerującego w wolność człowieka
  • zakończenie
  • Sheri S. Tepper Trawa
  • wyd. Mag
  • 432 strony

13 myśli w temacie “Sheri S. Tepper „Trawa” – czyli religia i zwierzęta [recenzja]

  1. Mimo specyficznego klimatu i swoistej anachroniczności to dobra książka.
    Apropo minusów i działań kościoła, nic nowego. Wolność własna człowieka, nie jest po drodze żadnej z pragnących władzy instytucji.

    Polubienie

  2. Mnie ta książka średnio podeszła, aczkolwiek uważam Marjorie za jedną z najciekawiej napisanych postaci kobiecych, które udało mi się poznać na mojej czytelniczej drodze. Podobnie jak Ty mam nadzieję na wydanie u nas pozostałych powieści trylogii Arbaiów, bo mam wrażenie, że Trawa nie odpowiada nam w najmniejszym stopniu na pytanie, z czym tak naprawdę mamy do czynienia.

    Polubienie

    1. Właśnie takie „otwarte” zakończenie zdaje się psuć książkę. Co ciekawe, Mag nawet nie zająknął się jak dotąd, że to trylogia – gdzieś na forum kiedyś wspomnieli, że mooooże kiedys wydadzą kolejne tomy, ale temat przycichł. A, pominąwszy kwestie bardziej filozoficzne, jestem strasznie ciekawa, co dalej z Marjorie… i za leniwa na czytanie tego po angielsku 😉 No i faktem jest, że chętnie zobaczyłabym na półce wydanie z Artefaktów.

      Polubienie

        1. „W najbliższych latach” u Maga często oznacza wykreślenia i ogromne przesunięcia, niestety. Zobacz, że w planach na I połowę 2018 nie ma Abercrombiego, a miał być wedle zapowiedzi z początku 2017. A Artefakty, jeśli dobrze pamiętam, nie są najbardziej dochodową serią.

          Polubienie

  3. A u mnie było kompletnie na odwrót – obszerna ekspozycja na początku połączona z niespiesznym budowaniem napięcia wciągnęła mnie bez reszty, ale im dalej, tym gorzej. Wątek Marjorie strasznie mi trącił telenowelą i całej jej kobiece wyzwolenie wyszło tendencyjnie – mąż musiał się w pewnym momencie okazać bardzo zły (żeby u Marjorie nie pojawiły się przypadkiem jakieś dylematy moralne), a Kościół jeszcze gorszy. Do pewnego momentu bohaterowie byli dosyć wieloznaczni, ale gdy wszystko wyszło na jaw, szybko zostali podzieleni na dobrych i złych. Jedno z największych rozczarowań zeszłego roku :\

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Matka Przełożona Anuluj pisanie odpowiedzi